Pojęcie świętości w świetle objawień i nauk Matki Marii Franciszki



Jednym z błędnych i paradoksalnych pojęć religijnych, jakie rozpowszechniły się wśród chrześcijan, jest pojęcie świętości. Przeciętny chrześcijanin świętość kojarzy z jakimś nadzwyczajnym sposobem życia i specjalnymi praktykami pobożności, które możliwe są tylko dla wyjątkowych jednostek powołanych na "wyższe" drogi życia. Oczywiście, takie poglądy równoznaczne są z mniemaniem, że przeciętny człowiek nie ma obowiązku dążyć do świętości i co za tym idzie, niepotrzebna mu jest znajomość życia duchowego, życia wewnętrznego. (...)

Matka Maria Franciszka wpośród wielu nauk o Bogu i życiu duchowym, rzuciła również wiele światła na zagadnienie świętości i pod tym względem była prawdziwą Mistrzynią, która uczyła nie tylko słowem, ale całym swoim świętym życiem.

Matka Maria Franciszka uczyła, że świętość nie polega na czynieniu wielkich, heroicznych czynów, lecz na naśladowaniu Chrystusa i wiernym pełnieniu Woli Bożej przez sumienne, zgodne z przykazaniami i Ewangelią, wypełnianie codziennych obowiązków swego stanu. Z tego wynika, że do wyjątkowych czynów powołane są tylko wybrane jednostki, ale do świętości powołani są wszyscy wierzący w Chrystusa.

W „Życiu duchownym”, które Maria Franciszka napisała w 1909 r. czytamy: „Wszyscy jesteśmy wezwani do świętości, skoro Chrystus uwolnił nas od śmierci grzechu i zrodził na żywot wieczny; z niewolników staliśmy się synami Boga, więc i życie nasze powinno być święte - Boskie. Nie przystoi nam prowadzić życia tylko naturalnego, ale obowiązani jesteśmy prowadzić życie nadprzyrodzone; powinniśmy wyzwolić się spod praw świata i ciała, podbić je pod panowanie ducha, a żyć i dziać według Woli Boga Ojca naszego naśladując Syna Jego Chrystusa. - „Byliście niekiedy ciemnością lecz teraz światłością w Panu. Jako synowie światłości chodźcie.” Wielu słysząc o powołaniu do świętości, o życiu nadprzyrodzonym sądzi, że ono zasadza się na szczególnych objawieniach, niezliczonych cudach, zachwyceniach i ekstazach. (...) Życie nadprzyrodzone nie polega na rzeczach nadzwyczajnych ale na zjednoczeniu się z Bogiem dostępnym dla nas wszystkich za pomocą łaski. - (...) Jako chrześcijanie nie możemy postępować tylko według wskazówek rozumu przyrodzonego, ani uczyć się obyczajów i wzorować się na przykładach ludzi kierowanych zasadami etyki lub moralności naturalnej, ale musimy naśladować Chrystusa. - Musimy przyswoić sobie ducha Chrystusowego, poznać i odbijać w sobie Jego cnoty; musimy stać się podobnymi Chrystusowi...”

(...) Chrystus nie uciekał od ludzi na pustelnię, nie biczował się, nie odbierał swym uczniom radości życia, ale uczył, by życie i radości ludzkie były święte i czyste, zgodne z Wolą Bożą. Weselił się z biesiadnikami na weselu w Kanie Galilejskiej, ucztował w domach zarówno faryzeuszów jak i grzeszników, gościł często w domu swych przyjaciół w Betanii u Łazarza i jego sióstr, wszędzie niósł radość, pociechę, przebaczenie i ratunek z nędzy cielesnej i duchowej. Zawsze był pogodny, cichy, pokorny; z miłością dla nieprzyjaciół znosił cierpliwie krzywdy i obelgi, miłość i poświęcenie dla chwały Ojca w niebie i szczęścia ludzi były treścią jego życia. I w tym kazał się naśladować. To znaczy w cichości i pokorze, cierpliwości, miłości dla wrogów i w bezgranicznym poświęceniu się dla innych. Czy to jest trudne? Przy dobrej woli i rzetelnym wysiłku wspomaganym łaską Bożą, jest to najzupełniej realne dla każdego człowieka. W „Uzupełnieniu do życia duchownego”, które Mateczka pisała wraz z biskupem Jakubem Próchniewskim czytamy: „Istota świętości człowieka polega na poznaniu Boga, zjednoczeniu z nim przez miłość i odbiciu na człowieku doskonałości Boskich.

A więc świętość nie polega na odmawianiu licznych modlitw, na długim przesiadywaniu w kościele, na odbywaniu pielgrzymek pobożnych. Nie polega również na surowych postach i innych umartwieniach ciała. (...) Świętość nie polega na czynieniu cudów. Wprawdzie Bóg mocą czynienia cudów obdarzał wielu świętych, jak pierwszych Apostołów, męczenników za wiarę i niektórych wyznawców. Lecz właściwie ta moc nie tyle była znakiem świętości sług Bożych, ile raczej dowodem wszechmocy samego Boga, który w ten sposób dawał poznać, jak wielkie dary mocen jest udzielić komu zechce. Nadto udzielając ich, Bóg chciał poświadczyć prawdziwość posłannictwa wybranych swoich i we współczesnych im utwierdzić wiarę w Jezusa Chrystusa. (...) Wielu Świętych wcale nie czyniło cudów, jak św. Jan Chrzciciel, Hieronim, Augustyn, Jan Chryzostom i inni. Owszem, ani w Ewangelii, ani w podaniu kościelnym nie znajdujemy żadnej wzmianki, żeby cud uczyniła Matka Syna Bożego, chociaż, jak wierzymy jest Ona najświętszą po Bogu.”

Jeżeli więc świętość polega na „odbiciu na człowieku doskonałości Boskich”, to nie można w żaden sposób wyobrazić sobie świętości bez miłości bliźniego. Wszak „Bóg jest miłością, a kto w miłości mieszka, w Bogu mieszka, a Bóg w nim”- powiada św. Jan. Niestety, życie i historia dowodzą, że pycha i ograniczoność ludzka potrafiła „poprawić” Ewangelię i stworzyć typ świętości, której obca jest miłość bliźniego.

Można by przytoczyć aż nadto liczne przykłady różnych świętych „pokutników” i „bohaterów wiary”, dla których nie istniało przykazanie miłości bliźniego. Nie trzeba na ten temat dłuższych wywodów, - wystarczy sam fakt, że papiestwo kanonizowało i wyniosło na ołtarze nawet krwawych inkwizytorów, którzy z kamiennym sercem i obojętnością torturowali i palili na stosach Inkwizycji niewinnych ludzi za to tylko, że chcieli iść do Boga inną drogą niż wskazywana przez papieski Kościół. Spłycenie pojęć o świętości ma takie opłakane skutki, że niemal na każdym kroku spotykamy ludzi, którzy spełniają wszystkie zewnętrzne przepisy i zwyczaje religijne, a w codziennym życiu pełni są nienawiści intryg i złośliwości.

We wspomnianym wyżej „Uzupełnieniu do życia duchownego” czytamy: „Odbicie na człowieku doskonałości Boskich objawia się w życiu jego wewnętrznym i w stosunku do bliźnich. (...) Stosunek zaś do bliźnich objawia się w miłości dla nich, pod nazwą miłości bliźniego nie rozumiemy miłości naturalne, która płynie ze związków krwi lub sympatii. Miłość bliźniego powinna płynąć z miłości człowieka dla Boga; powinna być bezwzględną, czyli obejmować wszystkich ludzi i powinna być stwierdzona czynami.

Jak Bóg z Natury Swej jest Miłością i wszystkim dobrze czyni, tak w odbiciu na człowieku doskonałości Boskich odbija się przede wszystkim miłość, która nagli człowieka do poświęcenia się dla dobra bliźnich. (...) Miłość dla Boga nie może być bezczynną; jej miarą i potwierdzeniem są zawsze czyny. Im większa i doskonalsza miłość ku Bogu, tym więcej czyni dla bliźnich. W sposób najwyższy doskonałości Boskie, a zwłaszcza Miłość, która jest Naturą Boga, odbiły się na człowieczeństwie Chrystusa.

Chrystus przeto, jako Człowiek, jest najdoskonalszym wzorem miłości Boga i miłości bliźniego. W Chrystusie, w naśladowaniu Go i zjednoczeniu z Nim, najdoskonalej jednoczymy się z Bogiem i najdoskonalej poświęcamy się dla bliźnich.

Z takiego rozumienia istoty świętości wynika, że świętość nie jest rzeczą trudną, że jest dostępna dla każdego i obowiązuje wszystkich chrześcijan.”

Te ogólne rozważania na temat świętości zakończmy podkreśleniem, że "na jakiejkolwiek drodze pracuje człowiek nad uświęceniem własnym, powinien się strzec błędu pozowania na świętego i chęci uchodzenia za świętego. (...) Prawdziwa świętość nie znosi udawania; zawsze i wszędzie jest naturalna; szczególną zaś cnotą, jaka cechuje świętego jest jego prostota. Widzimy więc, że świętość nie polega na nadzwyczajnościach; nie zabija w człowieku natury, ale ją uszlachetnia i czyni doskonałą. Do takiej świętości powinni dążyć wszyscy chrześcijanie; takimi świętymi powinni zostać za życia. (...)

Źódło: „MARIAWITA” Nr 3/1962 r.



 listopad 2009

Homilie, kazania i artykuły